niedziela, 29 czerwca 2014

Nie,nie nie! Taka spontaniczna decyzja.

   Przez ten czas,między ostatnią notką,a do dzisiaj,myślałam o blogu. Przejrzałam wszystkie notki - beznadzieja. Tak to wygląda. Jedenastolatek zakochany? Dlaczego Lily nie lubiła Vernona? Dlaczego nie ma tu takiego tekstu? Czemu? Nierealne,naciągane.
    Jestem perfekcjonistką. Nienawidzę mieć coś nie skończonego,coś takiego,jak ten blog.
 Dlatego zakładam nowego bloga. Wszystko od początku. Szczerze mówiąc,to pozmieniam trochę treść i będę mieć już 11 notek gotowych.
Dziękuję za wyświetlenia,komentarze ;) Bez Was nic tu by nie było! :)
 http://zycie-lilki-evans.blogspot.com/ ------> Nowy blog :)
Dziękuję i zapraszam na nowego <3 :)

środa, 11 czerwca 2014

10. Lekcja z (Nie) znajomym.

   - Nie wiem,czy warto zadzierać. Potter w końcu coś ci zrobi za nią. Nie tylko ona trafi tam,ale i ty. Ostrzegam cię.
  - Serio? Ostatnio się śmiał ze mnie. Wyszedłem na idiotę. Muszę się odegrać - zaśmiał się wrednie. - A Evans nie jest taka zła,no nawet ładna. Wiesz,że od początku mi się spodobała. A ja dostaję to,czego chce.
  Znowu nastąpił śmiech.
- Rób,co chcesz. Tylko pamiętaj,ostrzegałem cię. To ryzykowne.
- Dobrze,dobrze - powiedział,chcąc świętego spokoju. - Nie wiedziałem,że Ślizgon może być taki uczuciowy.
 Kolejny śmiech.
  Słychać było tylko kroki chłopaka. Potem już był stukot dwóch par butów/


                                                   ♥
 

 Droga do szklarni,w których odbywały się lekcje Zielarstwa nie była daleko. Znajdowała się na błoniach. Szklarnie były otoczone drzewami i najróżniejszymi krzakami. Lily z przyjaciółmi wreszcie dotarła na miejsce.
 Jak zwykle,punktualna pani profesor stała już przy cieplarniach,czekając
na nadejście uczniów.
 Była dość niską kobietą. Można byłoby nazwać ją już troszkę przysadzistą. Na głowie miała starą połataną tiarę,pod którą były schowane już nieco siwe,kręcone włosy. Z twarzy była lekko pełniejsza. Pojedyncze zmarszczki znajdowały się na jej twarzy. Brązowe oczy spoglądały na uczniów. Ubrana była w zielono - białą koszulę,ubrudzoną garścią ziemi. Brązowe spodnie i duża ciepła szata ukazywały jej krągłości.
  Uczniowie lubili ją. Otaczała każdego ucznia troską i za każdym razem dawała im nową szansę. Czuli się u niej się radośnie. To ona dawała im motywację i przekazywała swoją wiedzę z uśmiechem. Widać było,że kocha to,co robi. Jednak mogła być też surowa dla niegrzecznych uczniów.
- Dzień dobry,dzieciaki! Dzisiaj zapraszam do tej większej Cieplarni nr - oznajmiła radośnie.
 Skierowali się we wskazaną stronę.
 Lily rozejrzała się. Słońce ocieplało wszystkich lekko,choć wiatr natychmiastowo ochładzał. Szła,mając po prawej Ann,a po lewej Remusa,Jamesa,Syriusza i Petera. Przyłapała Szukającego na patrzeniu na nią. Speszona,odkręciła głowę w stronę Ann. Tak było lepiej. Ludzie zaczęli ją denerwować tymi szeptami. Miała tego już dość.
"Jaka ona śliczna".
  On podziwiał ją. Chłopaki ciągle mieli go dość,bo jeśli zaczynali gadać o dziewczynach to on zawsze mówił o Evans. Pytano się go : "Dlaczego nie odpuścisz? Ona cię nie nie chce. A tyle dziewczyn ma chętkę na ciebie,tyle jest w tobie zabujanych! ". Ah,jakże odpowiedź była prosta :"Bo ją kocham,a ona i tak się przekona",odpowiadał z zadziornym uśmieszkiem. Ciągle nie rezygnował,ciągle był. Pamiętał,jak się poznali,pamiętał wszystko, co było z nią związane. Wszystko,co do sekundy.
- Już, proszę o ciszę - zawołała nauczycielka. Ludzie szeptali ciągle o Evans.- Pewno zastanawiacie się,dlaczego mamy tu Puchonów i dlaczego nie mamy lekcji w umówionej wcześniej Cieplarni. Dzisiaj mamy taką większą lekcję. Zastaliśmy pewne komplikacje i Puchoni mają mieć tu zajęcia. Wyjątkowo dziś porozsadzam was trochę.
 Poukładała wszystkich dookoła paru dużych stołów. Huncwoci trafili na sam koniec sali. Ann była przy najbliższym stoliku do chłopców razem z Puchonami. Zaraz obok była Lily również z Puchonami. Ślizgoni ułożyli się w grupy,rozkładając się na ostatnich wolnych stolikach jak najbliżej siebie.
 Lily spojrzała na swoich towarzyszy,czując wzrok Snape'a na sobie. Jeden chłopak był zainteresowany lekcją,więc nie wyjął nosa znad książki. Drugi rozglądał się po szklarni,zaciekawiony. Trzeci rozmawiał ze znajomymi ze stolika blondynki. A czwarty...?
  A czwarty spoglądał na nią swoimi niebieskimi oczami. Brązowe włosy były ułożone w kompletnym nieładzie,tak samo jak fryzura Pottera. Twarz miał przystojną,prawie tak bardzo jak Jame... NIE! Lily,puknij się w ten rudy łeb!
- Cześć. - uśmiechnął się szeroko.
- Cześć - wysłała mu jeden ze swoich uśmiechów i zarumieniła się lekko. Był ładny,o tak.
- Jestem Nick. A Ty,Lily Evans -dokończył,kiedy już otworzyła usta,by się przedstawić.
- Skąd wiesz?
- A kto by nie wiedział? -odpowiedział tajemniczo z uśmiechem.
 Porozmawiali chwilę,ale profesorka im przerwała:
- Na tej lekcji będziemy omawiać Fast Plant. Jest to roślinka,bardzo szybka i zwinna. Kto wie,jak wygląda?
  Ręka Rudej poleciała niczym strzała w górę.
- Tak,panno Evans?
- Jest to rzadka roślina,znajdująca się na terenach Południowych. Łodyga i liście są w kolorze ciemnej zieleni. Pomiędzy większymi liśćmi znajduje się serce roślinki. Jest nim kwiat z bladym środkiem i pomarańczowymi płatkami. Nie jest on szczególnie bezpieczny,ale stosując zasady bezpieczeństwa - spojrzała na Huncwotów groźnie.- można z nim przebywać.
- Świetnie! 20 punktów dla Gryffindoru. Jak powiedziała Panna Evans,jest on trochę niebezpieczny. Ale... Ale mam do was zaufanie,i mam nadzieję,że nikogo nie będę musiała odwiedzać w Skrzydle. - uśmiechnęła się serdecznie. - Dobiorę was w pary tak,żeby było po jakiś dwóch parach przy stoliku.
***
 Eloo.
       Mozolnie szło mi pisanie tego rozdziału. Niby już prawie wakacje,ale nauczyciele przypomnieli sobie,że podręczniki nie są ostatecznie skończone. No więc,początek sprawdzianów i kartkówek ;_;
    Wprowadziłam nową postać - Nicka. Niedługo pojawi się w zakładce "Bohaterowie" z dokładniejszym opisem,ale w rozdziałach też go poznacie ;) 
  Do oceny zostawiam go Wam :)
 Do następnego ;)
Klaudiaa.

poniedziałek, 5 maja 2014

9. Śniadanie.

-  Nie daję rady już z nim! W piątej klasie nazwał mnie sz..szl,och,wiesz jak. A jak znowu coś zrobi,i znów przeprosi,bo musi! Bo źle się będzie czuł,bo go będą gryzły wyrzuty sumienia! - wyszeptała smutna i jednocześnie wściekła Ruda do Ann,kiedy szły do Wielkiej Sali. Szły obok Huncwotów,którzy komentowali jej wyczyn. Potem szedł tłum i ci,którzy nie widzieli akcji,zostali już poinformowani przez obserwatorów. - I co mam z nim zrobić? - zapytała rozgoryczona.
- Lily,nie wiem. Porozmawiamy same o tym,jak chłopaki się odłączą,okey?
- No dobra.
       Doszli do długiego gryfońskiego stołu. Na białym obrusie stały najróżniejsze miski ze śniadaniem : jajecznica na bekonie,tosty,kanapki z serami,wędlinami i warzywami,ciepłe gofry i polane czekoladą naleśniki. Były też dzbanki z herbatą, z jabłkowymi,pomarańczowymi i multiwitaminowymi sokami,z  herbatami i z bardzo popularnym,sokiem dyniowym.
      Zasiedli do stołu. Lily usiadła obok jakiegoś ucznia. Po prawej stronie miała Ann,a "na złość"( dla niej; na szczęście) na przeciwko niej siadł James. Po lewej znajdował się Syriusz,obok Peter. Obok Ann usadowił się Remus.
      Zaczęli śniadanie. James i Syriusz nałożyli sobie pełne talerze jajecznicy.
- Kocham to żarcie! - wykrzyknął Black.
   Peter rzucił się na gofry. Remus spojrzał na nich tylko z dezaprobatą,nakładając sobie tosty. Ann też je sobie nałożyła. Lil wzięła kanapkę z chudą wędliną i plasterkiem pomidora.
    Jedli cicho. Chłopcy nałożyli sobie po dokładkach. Ann i Lily skończyły jeść,odkładając talerze. Smith nalewała sobie soku dyniowego,a Evans popijała pomarańczowy.
- Lily,opowiesz jak cię zaatakował? No wiesz,kto...Prooszę - Peter spojrzał na nią swoimi wyłupiastymi,wodnistymi oczami. James prawie niezauważalnie się napiął. Zauważyła to tylko Lily i Syriusz. Spojrzeli na siebie nerwowo. Wiedzieli,że nienawidzi Snape'a.
     Westchnęła głęboko,a oni odebrali to jako odpowiedź twierdzącą. Odstawiła szklankę. Mimo,że tłum rozmawiał o wyczynie i nie zwracali JESZCZE uwagi na Lil,wszyscy się lekko nachylili.
- Postanowiłam,że przejdę się do Dorcas. Wyszłam do Pokoju Wspólnego. O,no właśnie - nie wiecie,kto z rana mógłby zostawić ślady błota? A najdziwniejsze jest to,że prowadziły do męskich dormitoriów - spojrzała na nich,próbując wyczytać z nich prawdę.  A Huncwoci,jak to Huncwoci,umieją świetnie kłamać.
- Kontynuuj - rzekł teatralnie Black,machając niedbale ręką. Nagle potem zaczął konsumować jajecznicę,jakby rok nie widział jedzenia.
- Trochę kultury osobistej,Łapo - upomniał go Rogacz,widząc zniesmaczone twarze dziewczyn.
   Ann oparła rękę o stół, układając na niej głowę. Patrzyła na Rudą,słuchając jej powieści.
- Dzięki - mruknęła. - No więc,doszłam bezproblemowo do Dorcas,ale już normalnie nie wróciłam.
       Streściła im całe zdarzenie i powróciła do szklanki soku. Ominęła też kwestię wyrwanych włosów,jej myśli i jego ust... Frustrujące. Wrrr...
  - Wow.
     Jeszcze długo komentowali jej odwagę.
  W końcu odeszli od stołu. Lil zauważyła śliczne czekoladowe włosy. Próbowała przedostać się do niej,ale tłum jej to trochę przeszkadzał.
- Laura!
    Dziewczynka zatrzymała się,rozglądając za jakąś osobą. Rude włosy rzucały się w oczy i bardzo szybko brązowooka ją dostrzegła. Po chwili stała przy niej.
   Przytuliły się na przywitanie.
- Hej,Laura. Co masz teraz?
- Lily! Ale ty się duża zrobiłaś,muszę cię dogonić - skomentowała ze śmiechem. - Historię Magii. Ale o co chodzi,że ty ze Snape'm,no wiesz? Cała szkoła o tym huczy.
   Ruda jęknęła.
- Obiecuję,kiedyś ci opowiem. Dorcas prosiła,żebyś do niej wpadła,najlepiej jeszcze teraz.
- Hm... Dobra,to do zobaczenia na obiedzie - uśmiechnęła się i szybkim krokiem dogoniła przyjaciółki.
   Lily też po chwili zmierzała z przyjaciółmi na zielarstwo.
***
Siemka! :)
 Pisany strasznie długo,przepraszam.
    Szlaban za dwójkę z matmy. Ugh. Potem jeszcze wena się zmęczyła i poszła spać. Ale w końcu jest! :)
 Dziękuję Wam za komentarze,dziękuję za ponad 1500 wyświetleń! :*
   W końcu się zdecydowałam. Koniec rozdziału to będzie ***, a zmiana punktu widzenia ♥. W końcu,bo tylko linie,gwiazdki i nie wiem,co jeszcze.
Wakacje,błagam.
Klaudia

Liebster Blog Award :)

  Wow!
    Zostałam nominowana,ten pierwszy raz *-*  Liebster Blog Award! Nie sądziłam,że będę wybrana,przecież jest tak dużo dobrych blogów!
   Nominacja od :  Lily Evans
  Bardzo,bardzo Ci dziękuję! :* Dziękuję meega mocno <3
Za to ja nominuję:
 Marcela Yolo - Tylko Ty możesz sprawić, by zawirował dla Ciebie świat  :)
 Muzykoholiczka♥ - Opowiadanie o One Direction ♥  :)
 Ania Defińska - Postaw na chill Kocie!
 Alohomora Tej - Lily Evans
PS. Parę osób dodam troszkę później :) 
 
Pytania :
1. Jak długo jesteś Potterhead?
 Rok,może dwa :)

2. Jaki jest Twój ulubiony parring z HP?
 Zakochana w Jily *-*

3. Do którego domu należysz?
 Gryffindoor <333

4. Która część jest Twoją ulubioną(książka) i dlaczego ?
 Moja ukochana część to więzień Azkabanu *-* Bo Syriusz się pojawia,i Remuus *_* Prawie wszyscy Huncwoci są :3 No i Harry dowiaduje się,że ma rodzinę ♥

5. Gdybyś mógł/mogła wskrzesić dwie osoby z HP, kto to by był?
 NIE! Nie dam rady tylko dwóch osób :( Na pewno James i Lily ♥ A resztę ( Syriusza,Dumbledore'a,Hedwigę,Remusa itd.) uratowałabym <3
6. Jak długo prowadzisz bloga?
 Jakoś od stycznia :)

7. Kiedy zaczęła się Twoja historia z HP?
 No,więc lubiłam czytać. Czytałam takie chude książki,kończyłam je do końca dnia. I następnego dnia po kolejną dawkę książek. I znowu,i znowu. Moja siostra zaproponowała,żebym wypożyczyła HP. No i zaczęły się wakacje. Do biblioteki po pierwszą część. Przeczytałam w dwa dni. Po drugą. Po trzecią,czwartą itd. Dopóki nie przeczytałam,chodziłam z książką wszędzie xD

8. Jaka jest Twoja znienawidzona postać z HP?
 Snape ;_; Mieszał się w tą Czarną Magię,a Lil tylko cierpiała :(

9. Gwardia Dumbledore'a czy Brygada Inkwizycyjna?
 GWARDIA DUMBLEDORE'A !

10. Twoje ulubione zaklęcie?
 Ugh,to trudne! Wszystkie są super! <3

11. Czy masz jakieś zwierzaki? :)
 Mam sunię Tolę. Jest słodziutkim,mieszańcem ^^ Miał jeszcze kotkę,Filę :D Fila była Filemonem,ale urodziła kotki,więc była Filą xDDD

Pytania do Was :
1. Jak długo prowadzisz bloga?
2. Co Cię skłoniło do jego założenia?
3. Czy Twoi znajomi czytają Twojego bloga?
4. Jeśli chcesz napisać notkę,potrzebujesz częściej weny,czy inspiracji?
5. Jaki rodzaj muzyki lubisz?
6.  Jaki jest Twój ulubiony miesiąc?
7. Jak wyobrażasz sobie siebie za 10 lat?
8. Jaki film polecasz?
9. Lubisz zakupy? :D
10. Wolisz dzień,czy noc?
11. Jaki jest Twój ulubiony kolor?

            Jeszcze raz dziękuję Lily za nominację :) Jesteś wielka! :D
       Rozdział się pisze,dziękuję Ci,weno za przybycie! xd
Klaudia :)

sobota, 3 maja 2014

8. Napad i Dorcas.

       Tak ładnie wyglądała,kiedy spała. Piękne czekoladowe włosy rozkładały się na wyjątkowo niewygodnej,szpitalnej poduszce. Delikatna twarz wyglądała cudownie; długie,bardzo czarne rzęsy pokazywały cienie na buźce. Jej łóżko znajdowało się przy oknie,z pięknym widokiem na rozpoczynający się dzień. Oddychała spokojnie,a usta były lekko rozchylone.
        Oczywiście,pani Pomfrey nie wpuściłaby go tak rano,a z pewnością i jego położyłaby do łóżka,gdyby zauważyła, w jakim jest stanie. Jego twarz była poszorowana przez gałęzie i zadrapania. Na prawym ramieniu miał ranę. Poza tym,rano jego głowa mu pękała z bólu,bo wieczorem troszkę zabalował z chłopakami,tylko troszkę,tak tyci-tyci. Dobrze,że Rogacz miał tabletki na kaca,były świetne. Zawsze pomagały i ratowały go z opresji. Na przykład,wtedy kiedy umówił się z Alice... Ale nie,to inna historia. Może kiedyś o tym opowie,kto wie...
       Spojrzał na Dorcas,ciesząc oczy jej widokiem. Jasne,mógłby mieć każdą,i prawie każdą zaliczył. Jednak ona była trudna,nie jak inne dziewczyny - czasem dokuczali sobie ze śmiechem,mógł z nią pogadać prawie tak, jak z resztą Huncwotów. No,i była dziewczyną. Tak rzadko spotykał normalne dziewczyny,w większości były to puste lale,które interesowały tylko makijaże,torebki i inne pierdoły. Ha! Pan Black gustuje w panienkach,które są ładne i mają coś w głowie,parsknął w myślach. Pogłaskał lekko dłoń dziewczyny,zamykając przy tym oczy. Po chwili otworzył oczy i oddalił się w stronę drzwi.
                                                                 ***
 Leżał w łóżku,myśląc o wczorajszym dniu. Bawił się z chłopakami. Pamiętał doskonale,co wyprawiał. Dostali głupawi,a w rezultacie każdy miał jakąś rankę.
      Co w niego weszło?! Zachowywać się tak... tak beztrosko i dziecinnie! Łapa i Rogacz,jasne. Oni lubili się tak bawić,ale on? Odpowiedzialny,mądry chłopak...Wrr... Głowa go bolała,tak to pewno sprawka alkoholu. Głupi ja - pomyślał.
     Wstał i rozejrzał się po dormitorium. Rogacz spał mocno,łóżko Łapy było puste,a Glizdogon zwinięty w kłębek chrapał... Że jak? Syriusza nie było,a jest przecież,yyy jest.. No,jest 6:23!       Dziwne. To on najwcześniej wstawał.
 Wziął ubrania i zniknął za drzwiami łazienki.
                                                                ***
  Wstała bardzo wcześnie. Sama się zdziwiła,że może wstać o 5:55. Może nie była śpiochem,ale zazwyczaj wstawało około 6:10.
            Poszła do łazienki i wzięła prysznic,mając dziwnie przeczucie,co do dnia. Skorzystała z toalety,umyła twarz,zęby i ręce. Ubrała się w białą koszulę z kołnierzykiem,czarne rurki* i szary sweter. Dodała też pelerynę z godłem domu Lwa,żeby nie zmarznąć w zamku. Prawie by zapomniała... Odznaka perfekta.Użyła zaklęcia na włosy i obejrzała się w lustrze. Patrzyła na nią rudowłosa dziewczyna z zielonymi oczami.
     Uśmiechnęła się do lustra - podobno lepiej zaczynać dzień uśmiechając się. Gdzieś to przeczytała... Koniecznie musi zajrzeć do tej gazety.Chyba to magazyn Ann... Po chwili wyszła z łazienki. Co ma teraz zrobić?
      Może zajrzę do Dorcas?- pomyślała.
Wzięła różdżkę i złapała czarną torbę,wsadzając do niej trochę słodyczy. Cicho zamknęła drzwi. Szła szybkim krokiem i była już w Pokoju Wspólnym. Znowu syf.
- Co te dzieci sobie myślą? Zostawiają bałagan,i nawet nie sprzątną po sobie czarami. Ugh...
       Ślady błota szły od wejścia do schodów prowadzących do sypialni panów. Lil ruszyła parę razy różdżką i był już świetny porządek. Gdyby weszła dziś rano tu McGonagall... Wolałaby nawet o tym nie myśleć.
  Po drodze do Skrzydła Szpitalnego zastanawiała się różnymi sprawami : Co będzie z Dorcas? Ile jeszcze będą ją trzymać w SS? Bez niej było tak cicho w dormitorium... I kto naniósł tyle błota? Spodziewałaby się raczej butelek po Kremowym Piwie,może Whiskey. Czy McGonagall nadal jest zła za to spóźnienie? Nie wyglądała na złą,więc chyba jest dobrze. Czemu wczoraj nie widziała Huncwotów w PW?
     Matko,Lily! Ogarnij się. Niedługo osiwiejesz i będziesz miała zmarszczki! - przypomniała sobie słowa Dorcas. Zaśmiała się. Nie wiedziała,że ktoś ją obserwuje. Ktoś,kogo miała w tej chwili gdzieś.
     Zapukała do drzwi SS i lekko je otworzyła. Poszła do małego gabinetu pielęgniarki.
- Dzień dobry,pani Pomfrey! - zawołała radośnie.
- O! Lily,dzień dobry. Jak miło,że przyszłaś.
       Lekarka była już ubrana w fartuch lekarski. Na biurku miała stos papierów,niedaleko stały szafki z lekami. W ręku trzymała kubek herbaty,a na twarzy miała lekki uśmiech.
- Piękne rozpoczęcia dnia,prawda? - spojrzały przez okno na wschodzące słońce. - Może chcesz herbatki,Lily?
- Nie dziękuję - Ruda uśmiechnęła się. - Mogłabym zajrzeć do Dorcas,proszę pani?
- Hmm.... No dobrze. Tylko na krótko,powinna wypoczywać.
   Zgrabnym krokiem wyszła z gabinetu i skierowała się do łóżka przy oknie na końcu sali.
- Cześć,Dorcas.
- Lily,hej! - przytuliły się. Ruda wyjęła słodkości i położyła na szafce. - Oo,dzięki.
- Jak się czujesz? I co z kostką?
- Pomfrey mówiła,że coś o drugim stopniu. Miałaś rację,skręciłam kostkę. Pff,to cholerne skręcenie stawu skokowego. Mam tu jeszcze trochę zostać,ale wiesz,co jest najgorsze?
- Hm?
- Mam mieć 3 tygodnie aparat na nodze! Nie będę mogła się ruszać! - jęknęła zrozpaczona. - Ale wiesz co? Nie dam rady. Wyrwę się stąd przy najbliżej okazji.
- Dorcas - warknęła "groźnie". - Dorcas,jeśli spróbujesz stąd uciec,to obiecuję ci,że nie przeżyjesz!
    Wybuchły cicho śmiechem.
- No dobra. Ale i tak nie będę leżeć te trzy tygodnie. Wolę chodzić o kulach - uśmiechnęła się łobuzersko.
- Niech ci będzie.
        Porozmawiały paręnaście minut.
- Wiesz co? Ja już lecę. Nie wiem,czy Ann już wstała,zresztą chcę zjeść śniadanie w spokoju.
- Okej. Dzięki,że przyszłaś,tu tak nudno. Mogłabyś złapać Laurę na śniadaniu? Żeby wpadła do mnie,mam do niej sprawę. No i,przyjdź z Huncami i z Ann po lekcjach do mnie,ok?
- Jasne. Do zobaczenia - przytuliły się na pożegnanie.
   Na korytarzu było już paręnastu uczniów,zmierzających w stronę Wielkiej Sali.
         Lilka szła jednym z korytarzy,który był pusty. Widocznie większość uczniów szła inną trasą. Nagle, ktoś złapał ją mocno i stanowczo za ramię,ciągając ją przy tym za włosy. Poczuła ból i widziała też,że parę rudych pasm zmieniły miejsce zamieszkania na jej spodnie. Ktoś ciągnął ją w róg korytarza,to było pewne.. No tak,duże pomieszczenie przy WS. Strach ją sparaliżował; nie mogła krzyczeć,nie miała siły wyrwać się. Jej serce biło strasznie szybko;słyszała je.
      Poczuła,że przylega do zimnej ściany. Otworzyła odruchowo oczy. Spostrzegła czarne tłuste włosy,ziemistą cerę i haczykowaty nos. Jego oczy dokładnie lustrowały jej cerę,a prawa ręka trzymała jej podbródek. Tak blisko jej twarzy! Nagle,poczuła,że jej siła powróciła dwa razy większa. Gniew i ból zaczął się w niej gotować. Zaczęła krzyczeć :
- SNAPE?! ZOSTAW MNIE! PUŚĆ MNIE,NATYCHMIAST!
    Zwróciła tym krzykiem uwagi i parę osób stanęło,przyglądając się akcji.
- Lily,uspokój się! Chcę cię przeprosić! Daj mi coś powiedzieć!  - Evans próbowała zrzucić jego dłoń z jej twarzy. Trzymał rękę mocno. Au! Jak boli... Co za idiota!
- GDZIEŚ MAM TWOJE PRZEPROSINY! PUŚĆ,POWIEDZIAŁAM!
- Nie!
- SNAPE! KIEDY ZROZUMIESZ,ŻE NIE CHCĘ Z TOBĄ ROZMAWIAĆ?! DAJ MI ŚWIĘTY SPOKÓJ!
  Jego usta zbliżały się coraz bardziej...
- Lily,daj mi coś powiedzieć! - Snape  się nie poddawał.
- NIE! MASZ CZELNOŚĆ JESZCZE MNIE ZACZEPIAĆ?
  Po chwili do małego zbiegowiska dotarli  Huncwoci i Ann.
     Blondynka wystraszyła się strasznie. Remus widział,że jeszcze chwila,a i ona poleci na pomoc przyjaciółce. Zatrzymał ją. "Przecież Snape jest Śmierciożercą! Kto wie,co on umie?" wyszeptał jej do ucha. Nie była to otucha, zatrzęsła się jeszcze bardziej. "Da radę. Jak nie,to my wejdziemy do akcji,dobrze?". Pokiwała głową,obejmowana przez Remusa. Syriusz patrzył na Snape'a lekko rozbawiony i położył rękę na ramieniu Jamesa,który był najbardziej wściekły i wystraszony ( o Lilkę) ze wszystkich. Najchętniej pobiłby Snape'a,tylko Black go zatrzymywał. Jego Lily i ten gad tak blisko jej twarzy!  Glizdogon patrzył na sytuację z przejęciem,ale schował się za Blackiem.
    W końcu wyswobodził się z rąk Blacka i pobiegł bliżej Lilki. Widząc Pottera zbliżającego się do niej w celu pomocy powiedziała :
- Nie,nie podchodź! - jednym ruchem wyjęła różdżkę z torby.
"Mówiłem? Da sobie radę,jest cwana" szepnął Łapa Rogaczowi,kiedy szybkim ruchem ręki,zrzuciła dłoń prześladowcy z twarzy i skierowała magiczny patyk w stronę Seva,patrząc na niego zielonymi oczętami.
- ZOSTAW MNIE. NIE KONTAKTUJ SIĘ ZE MNĄ , DAJ MI ŚWIĘTY SPOKÓJ! JEŚLI MNIE JESZCZE RAZ DOTKNIESZ,TO POŻAŁUJESZ! ROZUMIESZ?
    Severus patrzył na nią poraz pierwszy ze strachem. Za to Rogaś był tak bardzo dumny z jego Lilki. Jego Lilusia dała radę Snape'owi! Ha!
- Teraz idź stąd. Nie wiem,idź do dormitorium,na Wielką Salę. Mnie masz NIE dotykać. Żegnam - powiedziała zbyt opanowanym tonem. Potem podeszła w stronę blondynki,która objęła ją ramieniem i razem odeszły szybko w stronę WS.
  Tłum zaczął przemieszczać się za dziewczyny,ciągle szepcząc : "Widziałeś Evans? Ale spławiła tego Snape'a!,"Dała sobie z nim radę,świetna jest!".
       Obok Pottera stał jakiś Puchon. Niebieskie oczy sprawiały wrażenie przystojnego,ale przy Jamesie nie miał szans.
- Jest idealna,zobaczysz,że będzie moja! - zaczął niebieskooki do kolegi.
- Nie radziłbym -  Potter uśmiechnął się ironicznie. Chłopak ze znajomym przyśpieszyli,a on  oparł się o ścianę łokciem,przy której stał oszołomiony Ślizgon.
- Nie pękaj z dumy,idioto - mruknął Snape,siedząc na kafelkach.- Ona będzie ze mną,zobaczysz.
-Nie bądź taki pewny. Ja będę o nią walczyć. A ty - powiedział kpiąco - A tobie radzę zostawienie Lily i moich przyjaciół. Bo porozmawiamy inaczej.
    Roześmiał się beztrosko na jego przekleństwa  i poszedł za tłumem. Po chwili dogonił przyjaciół.
______________________________________________________________________________
 Hej :)
  Strasznie trudno mi było zacząć pisać ten rozdział. Ale wena mnie nie zostawiła i oto jest! Jak Wam się podoba? :))
    Jak ta majówka szybko zleciała :c Tyle do zrobienia mam jeszcze :(
     Ile ja piszę ten rozdział! Jakieś 3 godz. :o Już kończę,
Do następnego,paa <333
Klaudia ♥
*Dumbledore "poluzował" zasady ubioru. Uczennicom pozwalał na zmienianie spódnic na spodnie,zwłaszcza,gdy zbliżała się jesień\zima.

sobota, 19 kwietnia 2014

7. Pełnia

- Dziś pełnia - stwierdził Rogacz,leżąc na łóżku głową w dół.
-Tak -westchnął Lunatyk.
                                       ***
  - Brrr... Jak zimno !
       Byli już przy Wierzbie Bijącej. Stanęli na chwilkę,patrząc jak gałęzie zmieniają miejsce,ustępując im drogi. Po paru minutach trzy postacie podeszły bliżej do drzewa i zniknęli.
                    Remus nie był w humorze. Pocieszał się myślą, że gdyby kogoś zaatakował,jego przyjaciele uchroniliby ofiarę.
         Tak,nienawidził siebie,źle się czuł w swoim drugim "ja". Myślał,jakim jest potworem,kiedy stawał się wilkołakiem. Jego najlepsi przyjaciele,ba! Jego bracia,nie odrzucili go,nie zostawili. Pamiętał tamten strach -większy niż ten,którego doświadczał teraz,co miesiąc. Bał się, że zaatakuje jakąś osobę. Kto by jej pomógł?
      Nie czuł się też fair,okłamując przyjaciół. Do 5 klasy siedział w Chacie i gryzł siebie,kiedy nachodził go głód. Stąd nazwa Wrzeszcząca Chata,gdzie podobno straszyły duchy. To on wrzeszczał z bólu,gdy się zagryzał,a jako człowiek miał wiele blizn i ran. Myślał, że już niedługo,znów będzie człowiekiem i chwilowo męczarnia się skończy. Tak przechodził transformację w wilkołaka.  z chłopakami biegał po łąkach i lasach,robili wyścigi i tak beztrosko się po prostu śmiali.                 Szczęśliwi,młodzi - przecież trzeba korzystać z życia! Kiedyś będą dorośli,kiedyś będą mieli czas na problemy,na Lorda Voldemorta. Ale nie teraz. Teraz powinni łapać ostatnie chwile młodości i zapamiętywać szczęśliwe chwile. Potem te najszczęśliwsze momenty życia wkładać do albumu,nazywanego " Wspomnieniami" w pamięci. Tylko tyle,szkoda,że niektórzy nie będą mieli tak wesołych chwil...
       James był jeleniem. Miał piękne,dostojne i piękne poroże. Syriusz zmieniał się w wielkiego,dużego,czarnego psa. Był niesamowicie podobny do Ponuraka. Wszyscy byli niezarejestrowanymi animagami, poza Lupinem,który był od dziecka zmieniać się w wilkołaka.
      - Wchodźcie ! -krzyknął Peter swoim trochę piskliwym głosem.
   We Wrzeszczącej Chacie było ciemno. Było tam tylko parę mebli. Jedno łóżko,nieduże dwie kanapy oraz stolik.
    I zaczęło się.
      Poczuł niewyobrażalny ból,rozchodzący się po całym ciele. Zacisnął powieki,zastanawiając się,czy Cruciatus byłby tak bolesny jak przemiana.
     Chyba nie,mimo to nie chciał tego porównywać.
     Czuł.jak jego mięśnie zaciskają się mocno. Zaraz potem kolejna dawka cierpienia.Auu! Zamiana.  Kolejne mięśnie,kolejna zamiana. I znowu, i ponownie. I jeszcze raz,a czekająca reszta jego ciała szykowała się szybko do zmiany.
           Minęło jakieś 15 min.,a prawie całe jego ciało było już owłosione.
   Ile jeszcze?! - warknął w myślach.
 Ból powoli znikał. Mógł swobodnie ruszyć kończynami.
   Otworzył oczy. Wow,naprawdę dobrze to zniosłem - pomyślał. Przewrócone było tylko krzesło,jego rekord.
- Remus,już dobrze? Idziemy na Hogsmeade? - zapytał James w postaci jelenia. Widać było wielki uśmiech na jego przystojnej twarzy.
- Tak. Tak,chodźmy już.
- Cała noc nasza! -wykrzyknął Łapa,tańcząc śmiesznie. Glizdogon tylko cicho mu potaknął.
______________________________________________________________
Hej,kochani ! :*
    Jak rozdział? Przepraszam za niedotrzymanie terminów,ale święta i to zamieszanie :D
     Rozdział dedykowany mojemu komputerowi,który dał w końcu coś napisać! xD Dla wszystkich moich Czytelników :*
          Cóż,życzę Wam pogodnych i wesołych świąt,
 dobrego jajka i królika z kokardką :D
    Do następnego <3


 

poniedziałek, 31 marca 2014

6. Misie zbliżają ludzi.

- Nikt nie musi - usłyszeli głos McGonagall,która otworzyła im już drzwi. - Zapraszam.
   Profesorka otworzyła im drzwi,a oni lekko zdenerwowani i zdyszeni weszli do klasy. Wszystkie spojrzenia były skierowane na nich,każdy świdrował ich wzrokiem.
- Proszę już zająć miejsca - pośpieszyła nauczycielka. Lily siadła z,Remusem,który uśmiechnął się przyjacielsko do niej. James spojrzał na nich tylko wzrokiem zbitego psa i usiadł z Łapą. Ann miała koleżankę,z którą siedziała od początku roku. Glizdogon siedział z przodu z jakimś niskim Puchonem.
- Lily? Co się stało? Gdzie jest Dorcas?
- Ona leży w sz... - Ruda nie skończyła. Wzrok karcącej nauczycielki nie był przyjemny. - Potem.
- Moi drodzy! Proszę już o ciszę - poprosiła nauczycielka,patrząc na parę Puchonów i Łapę z Rogaczem. Wszyscy zamilkli,a ona zaczęła prowadzić lekcję.
- Otóż przed tym,kiedy państwo spóźnialscy - popatrzyła na Lily,która spłonęła lekkim rumieńcem. James i Łapa nie przejęli się bardzo słowami nauczycielki i szeptem rozmawiali. - raczyli przyjść na lekcję,rozmawialiśmy o przemianie zegarka w misie. Skoncentrujcie się,misie macie przed sobą - w tej chwili na każdej ławce pojawiły się zegarki. - Powodzenia.
    Pierwsze osoby,które zmieniły zegarki to Remus i Lily. Evans miała trochę trudności,ale po powtórnym wymówieniu udało się jej zmienić zegarek w misia. Jej misiek był rudy,z ciemnymi oczkami i brązowym noskiem. Białe plamki były na brzuszku,mordce,uszach i łapkach.Uwielbiała misie;pamiętała,jak bawiła się w dzieciństwie miśkami. Jej hobby nadal się nie zmieniło;nadal trzymała w pokoju misiaczki,nie mając serca wyrzucić ich i wspomnień. Zaraz potem Syriusz i James mieli misiaczki. Syriusza był słodki,kremowy.James wyczarował dużego,właściwie największego miśka w klasie. Był bialutki jak śnieg. W łapkach trzymał czerwone serduszko. Potem każdy miał już misie. Tylko u jednej niskiej i grubszej osobie nie udało się go zmienić; wciąż w klasie tykał zegarek.
- Dobrze,Pan Lupin i Panna Evans dostają 50 punktów za opanowanie zaklęcia. Miśki są dla was. Dziękuję,koniec lekcji. Panno Evans,Panno Smith,Panie Potter i Panie Black,proszę zaczekać.
     Wszyscy się spakowali i pośpiesznie wyszli z klasy. Remus pokazał chłopakom,że będzie pod klasą i wyszedł z resztą grupy. Huncwoci i dziewczyny także się spakowali i podeszli do biurka nauczycielki.
- Czy możecie wyjaśnić mi,dlaczego spóźniliście się na lekcje? Gdzie jest Panna Meadowes? Czy ja o czymś nie wiem? - jej wzrok świdrował po kolei każdego tak,jakby z ich ciał chciała poznać prawdę. Nie było to miłe doświadczenie.
     Natychmiast wszyscy zaczęli się tłumaczyć.
- Nie,cisza! Po kolei proszę -spojrzała na blondynkę,która zaczęła :
- No,bo Dorcas...
- Zostawiła ubrania i buty na podłodze u nas w dormitorium - dodała Lilka.
- I wracałyśmy do dormitorium... A Dorcas się potknęła o te buty...
- A rano bolała ją ta noga...
      Teraz chłopcy zaczęli kończyć historię :
- No i poszliśmy z dziewczynami na śniadanie.
- Ale Dorcas ta kostka rozbolała bardziej...
- I ją zanieśliśmy do Skrzydła Szpitalnego.
- Ale już coś wiadomo? - kobieta była zatroskana o każdego ucznia swojego domu. Miała z uczniami "przyjacielskie kontakty". Nie chodzi o to,że mówili do niej : Siema,hej,czy cześć,nie. Ona znała każdego z imienia,wiedziała kto jest z jakiej klasy. Była opiekuńcza i troskliwa. Jednak na co dzień miała maskę surowej i wymagającej nauczycielki Transmtacji.
- Właśnie nie. Pani Pomfrey przypomniała nam o lekcji i przylecieliśmy tu.
- Dziękuję za informację. Teraz pójdę do Poppy.
- Do widzenia - wyszli prędko z klasy. Chwilę potem odetchnęli z ulgą.
***
Rudowłosa nie mogła zasnąć. Wierciła się na łóżku,przewracając się z boku na bok.Księżyc był biały,z szaro-czarną mgiełką. Dziś była pełnia. Od strony ściany leżał wyczarowany przez nią miś. Nagle usłyszała pyknięcie,takie samo jak przy teleportacji.
     Wystraszona,odkręciła się szybko. Obejrzała się - dziewczyny już zasnęły i nic nie usłyszały. Jak się bała! Nie wiadomo,kto to może być! Kto teleportowałby się w nocy do ich dormitorium. Albo coś,każdy mógł coś wysłać. Ze strachem spojrzała na swoją szafkę nocną. Przeraziła się - na stole stał wielki misiek!Dopiero po paru minutach,gdy się uspokoiła sięgnęła po misia. Był bialutki jak śnieg. W łapkach trzymał czerwone serduszko. Wzięła do rąk różową karteczkę.


     Ty jesteś dla mnie niebem,
słońcem,które nigdy nie zachodzi.
    Jesteś dla mnie południem,
nocą i dniem.
   Jesteś dla mnie wszystkim,
wielkim skarbem,niewiadomą.
   Tak jak wierna gwiazda,
przez czterysta wiosen
i sto długich zim
będę czekać tylko na Ciebie.
      Kocham Cię! ♥
 J.P
Ps. I zapamiętaj,że nie uciekniesz mi już

     Jej pierwsze wrażenie : Na Merlina! Była zdezorientowana. Zaraz potem poczuła się dziwnie doceniona. Kochana... Wzruszyła się - zresztą,która z Was nie byłaby zachwycona liścikiem miłosnym,zwłaszcza tak romantycznym? Potem,była troszkę zła,że to od Jamesa.
        Gdy w końcu zasnęła,ostatnie co zobaczyła to dwa misie - miśka od Pottera postawiła obok swojego. Wyglądały tak ślicznie razem! Usłyszała ryk. Nie wiedziała,co się teraz dzieje,tak bardzo niedaleko od niej.
________________________________________________________________________
Hej :)
 Przepraszam,że dawno nie pisałam :) Nie miałam weny,ale w końcu się zmobilizowałam :)
    Rozdział dedykowany Alohomorze :) Ja napisałam,teraz czekam na Twoim blogu o Lilce! :D
  Już mam poprawy,z matmy i z przyrody :\ No nic,notki będą częściej,ale te moje wypowiedzi będą krótsze,albo w ogóle się nie pojawią :D
   Piszcie komentarze :D
 Do następnego <333
Klaudia ;))