- Nie wiem,czy warto zadzierać. Potter w końcu coś ci zrobi za nią. Nie tylko ona trafi tam,ale i ty. Ostrzegam cię.
- Serio? Ostatnio się śmiał ze mnie. Wyszedłem na idiotę. Muszę się odegrać - zaśmiał się wrednie. - A Evans nie jest taka zła,no nawet ładna. Wiesz,że od początku mi się spodobała. A ja dostaję to,czego chce.
Znowu nastąpił śmiech.
- Rób,co chcesz. Tylko pamiętaj,ostrzegałem cię. To ryzykowne.
- Dobrze,dobrze - powiedział,chcąc świętego spokoju. - Nie wiedziałem,że Ślizgon może być taki uczuciowy.
Kolejny śmiech.
Słychać było tylko kroki chłopaka. Potem już był stukot dwóch par butów/
♥
Droga do szklarni,w których odbywały się lekcje Zielarstwa nie była
daleko. Znajdowała się na błoniach. Szklarnie były otoczone drzewami i
najróżniejszymi krzakami. Lily z przyjaciółmi wreszcie dotarła na
miejsce.
Jak zwykle,punktualna pani profesor stała już przy cieplarniach,czekając
na nadejście uczniów.
Była dość niską kobietą. Można byłoby nazwać ją już troszkę
przysadzistą. Na głowie miała starą połataną tiarę,pod którą były
schowane już nieco siwe,kręcone włosy. Z twarzy była lekko pełniejsza.
Pojedyncze zmarszczki znajdowały się na jej twarzy. Brązowe oczy
spoglądały na uczniów. Ubrana była w zielono - białą koszulę,ubrudzoną
garścią ziemi. Brązowe spodnie i duża ciepła szata ukazywały jej
krągłości.
Uczniowie lubili ją. Otaczała każdego ucznia troską
i za każdym razem dawała im nową szansę. Czuli się u niej się radośnie.
To ona dawała im motywację i przekazywała swoją wiedzę z uśmiechem.
Widać było,że kocha to,co robi. Jednak mogła być też surowa dla
niegrzecznych uczniów.
- Dzień dobry,dzieciaki! Dzisiaj zapraszam do tej większej Cieplarni nr - oznajmiła radośnie.
Skierowali się we wskazaną stronę.
Lily rozejrzała się. Słońce ocieplało wszystkich lekko,choć wiatr
natychmiastowo ochładzał. Szła,mając po prawej Ann,a po lewej
Remusa,Jamesa,Syriusza i Petera. Przyłapała Szukającego na patrzeniu na
nią. Speszona,odkręciła głowę w stronę Ann. Tak było lepiej. Ludzie
zaczęli ją denerwować tymi szeptami. Miała tego już dość.
"Jaka ona śliczna".
On podziwiał ją. Chłopaki ciągle mieli go dość,bo jeśli zaczynali
gadać o dziewczynach to on zawsze mówił o Evans. Pytano się go :
"Dlaczego nie odpuścisz? Ona cię nie nie chce. A tyle dziewczyn ma
chętkę na ciebie,tyle jest w tobie zabujanych! ". Ah,jakże odpowiedź była
prosta :"Bo ją kocham,a ona i tak się przekona",odpowiadał z zadziornym uśmieszkiem. Ciągle nie rezygnował,ciągle był. Pamiętał,jak
się poznali,pamiętał wszystko, co było z nią związane. Wszystko,co do
sekundy.
- Już, proszę o ciszę - zawołała nauczycielka. Ludzie szeptali ciągle o
Evans.- Pewno zastanawiacie się,dlaczego mamy tu Puchonów i dlaczego nie mamy lekcji w umówionej wcześniej Cieplarni. Dzisiaj mamy taką większą lekcję. Zastaliśmy pewne komplikacje i
Puchoni mają mieć tu zajęcia. Wyjątkowo dziś porozsadzam was trochę.
Poukładała wszystkich dookoła paru dużych stołów. Huncwoci trafili na sam koniec sali. Ann była przy najbliższym stoliku do chłopców razem z Puchonami. Zaraz obok była Lily również z Puchonami. Ślizgoni ułożyli się w grupy,rozkładając się na ostatnich wolnych stolikach jak najbliżej siebie.
Lily spojrzała na swoich towarzyszy,czując wzrok Snape'a na sobie. Jeden chłopak był zainteresowany lekcją,więc nie wyjął nosa znad książki. Drugi rozglądał się po szklarni,zaciekawiony. Trzeci rozmawiał ze znajomymi ze stolika blondynki. A czwarty...?
A czwarty spoglądał na nią swoimi niebieskimi oczami. Brązowe włosy były ułożone w kompletnym nieładzie,tak samo jak fryzura Pottera. Twarz miał przystojną,prawie tak bardzo jak Jame... NIE! Lily,puknij się w ten rudy łeb!
- Cześć. - uśmiechnął się szeroko.
- Cześć - wysłała mu jeden ze swoich uśmiechów i zarumieniła się lekko. Był ładny,o tak.
- Jestem Nick. A Ty,Lily Evans -dokończył,kiedy już otworzyła usta,by się przedstawić.
- Skąd wiesz?
- A kto by nie wiedział? -odpowiedział tajemniczo z uśmiechem.
Porozmawiali chwilę,ale profesorka im przerwała:
- Na tej lekcji będziemy omawiać Fast Plant. Jest to roślinka,bardzo szybka i zwinna. Kto wie,jak wygląda?
Ręka Rudej poleciała niczym strzała w górę.
- Tak,panno Evans?
- Jest to rzadka roślina,znajdująca się na terenach Południowych. Łodyga i liście są w kolorze ciemnej zieleni. Pomiędzy większymi liśćmi znajduje się serce roślinki. Jest nim kwiat z bladym środkiem i pomarańczowymi płatkami. Nie jest on szczególnie bezpieczny,ale stosując zasady bezpieczeństwa - spojrzała na Huncwotów groźnie.- można z nim przebywać.
- Świetnie! 20 punktów dla Gryffindoru. Jak powiedziała Panna Evans,jest on trochę niebezpieczny. Ale... Ale mam do was zaufanie,i mam nadzieję,że nikogo nie będę musiała odwiedzać w Skrzydle. - uśmiechnęła się serdecznie. - Dobiorę was w pary tak,żeby było po jakiś dwóch parach przy stoliku.
***
Eloo.
Mozolnie szło mi pisanie tego rozdziału. Niby już prawie wakacje,ale nauczyciele przypomnieli sobie,że podręczniki nie są ostatecznie skończone. No więc,początek sprawdzianów i kartkówek ;_;
Wprowadziłam nową postać - Nicka. Niedługo pojawi się w zakładce "Bohaterowie" z dokładniejszym opisem,ale w rozdziałach też go poznacie ;)
Do oceny zostawiam go Wam :)
Do następnego ;)
Klaudiaa.
Super rozdział, czekam na więcej! :D
OdpowiedzUsuńhttp://wytrzymacchce.blogspot.com/2014/06/rozdzia-35.html :)
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, ale zbyt krótki! W sumie pojawiła się nowa postać, ciekawe :D Czekam na więcej
OdpowiedzUsuńLil :*
http://wytrzymacchce.blogspot.com/2014/06/rozdzia-36.html nowy. :)
OdpowiedzUsuńhttp://wytrzymacchce.blogspot.com/2014/06/rozdzia-37.html :)
OdpowiedzUsuń