sobota, 3 maja 2014

8. Napad i Dorcas.

       Tak ładnie wyglądała,kiedy spała. Piękne czekoladowe włosy rozkładały się na wyjątkowo niewygodnej,szpitalnej poduszce. Delikatna twarz wyglądała cudownie; długie,bardzo czarne rzęsy pokazywały cienie na buźce. Jej łóżko znajdowało się przy oknie,z pięknym widokiem na rozpoczynający się dzień. Oddychała spokojnie,a usta były lekko rozchylone.
        Oczywiście,pani Pomfrey nie wpuściłaby go tak rano,a z pewnością i jego położyłaby do łóżka,gdyby zauważyła, w jakim jest stanie. Jego twarz była poszorowana przez gałęzie i zadrapania. Na prawym ramieniu miał ranę. Poza tym,rano jego głowa mu pękała z bólu,bo wieczorem troszkę zabalował z chłopakami,tylko troszkę,tak tyci-tyci. Dobrze,że Rogacz miał tabletki na kaca,były świetne. Zawsze pomagały i ratowały go z opresji. Na przykład,wtedy kiedy umówił się z Alice... Ale nie,to inna historia. Może kiedyś o tym opowie,kto wie...
       Spojrzał na Dorcas,ciesząc oczy jej widokiem. Jasne,mógłby mieć każdą,i prawie każdą zaliczył. Jednak ona była trudna,nie jak inne dziewczyny - czasem dokuczali sobie ze śmiechem,mógł z nią pogadać prawie tak, jak z resztą Huncwotów. No,i była dziewczyną. Tak rzadko spotykał normalne dziewczyny,w większości były to puste lale,które interesowały tylko makijaże,torebki i inne pierdoły. Ha! Pan Black gustuje w panienkach,które są ładne i mają coś w głowie,parsknął w myślach. Pogłaskał lekko dłoń dziewczyny,zamykając przy tym oczy. Po chwili otworzył oczy i oddalił się w stronę drzwi.
                                                                 ***
 Leżał w łóżku,myśląc o wczorajszym dniu. Bawił się z chłopakami. Pamiętał doskonale,co wyprawiał. Dostali głupawi,a w rezultacie każdy miał jakąś rankę.
      Co w niego weszło?! Zachowywać się tak... tak beztrosko i dziecinnie! Łapa i Rogacz,jasne. Oni lubili się tak bawić,ale on? Odpowiedzialny,mądry chłopak...Wrr... Głowa go bolała,tak to pewno sprawka alkoholu. Głupi ja - pomyślał.
     Wstał i rozejrzał się po dormitorium. Rogacz spał mocno,łóżko Łapy było puste,a Glizdogon zwinięty w kłębek chrapał... Że jak? Syriusza nie było,a jest przecież,yyy jest.. No,jest 6:23!       Dziwne. To on najwcześniej wstawał.
 Wziął ubrania i zniknął za drzwiami łazienki.
                                                                ***
  Wstała bardzo wcześnie. Sama się zdziwiła,że może wstać o 5:55. Może nie była śpiochem,ale zazwyczaj wstawało około 6:10.
            Poszła do łazienki i wzięła prysznic,mając dziwnie przeczucie,co do dnia. Skorzystała z toalety,umyła twarz,zęby i ręce. Ubrała się w białą koszulę z kołnierzykiem,czarne rurki* i szary sweter. Dodała też pelerynę z godłem domu Lwa,żeby nie zmarznąć w zamku. Prawie by zapomniała... Odznaka perfekta.Użyła zaklęcia na włosy i obejrzała się w lustrze. Patrzyła na nią rudowłosa dziewczyna z zielonymi oczami.
     Uśmiechnęła się do lustra - podobno lepiej zaczynać dzień uśmiechając się. Gdzieś to przeczytała... Koniecznie musi zajrzeć do tej gazety.Chyba to magazyn Ann... Po chwili wyszła z łazienki. Co ma teraz zrobić?
      Może zajrzę do Dorcas?- pomyślała.
Wzięła różdżkę i złapała czarną torbę,wsadzając do niej trochę słodyczy. Cicho zamknęła drzwi. Szła szybkim krokiem i była już w Pokoju Wspólnym. Znowu syf.
- Co te dzieci sobie myślą? Zostawiają bałagan,i nawet nie sprzątną po sobie czarami. Ugh...
       Ślady błota szły od wejścia do schodów prowadzących do sypialni panów. Lil ruszyła parę razy różdżką i był już świetny porządek. Gdyby weszła dziś rano tu McGonagall... Wolałaby nawet o tym nie myśleć.
  Po drodze do Skrzydła Szpitalnego zastanawiała się różnymi sprawami : Co będzie z Dorcas? Ile jeszcze będą ją trzymać w SS? Bez niej było tak cicho w dormitorium... I kto naniósł tyle błota? Spodziewałaby się raczej butelek po Kremowym Piwie,może Whiskey. Czy McGonagall nadal jest zła za to spóźnienie? Nie wyglądała na złą,więc chyba jest dobrze. Czemu wczoraj nie widziała Huncwotów w PW?
     Matko,Lily! Ogarnij się. Niedługo osiwiejesz i będziesz miała zmarszczki! - przypomniała sobie słowa Dorcas. Zaśmiała się. Nie wiedziała,że ktoś ją obserwuje. Ktoś,kogo miała w tej chwili gdzieś.
     Zapukała do drzwi SS i lekko je otworzyła. Poszła do małego gabinetu pielęgniarki.
- Dzień dobry,pani Pomfrey! - zawołała radośnie.
- O! Lily,dzień dobry. Jak miło,że przyszłaś.
       Lekarka była już ubrana w fartuch lekarski. Na biurku miała stos papierów,niedaleko stały szafki z lekami. W ręku trzymała kubek herbaty,a na twarzy miała lekki uśmiech.
- Piękne rozpoczęcia dnia,prawda? - spojrzały przez okno na wschodzące słońce. - Może chcesz herbatki,Lily?
- Nie dziękuję - Ruda uśmiechnęła się. - Mogłabym zajrzeć do Dorcas,proszę pani?
- Hmm.... No dobrze. Tylko na krótko,powinna wypoczywać.
   Zgrabnym krokiem wyszła z gabinetu i skierowała się do łóżka przy oknie na końcu sali.
- Cześć,Dorcas.
- Lily,hej! - przytuliły się. Ruda wyjęła słodkości i położyła na szafce. - Oo,dzięki.
- Jak się czujesz? I co z kostką?
- Pomfrey mówiła,że coś o drugim stopniu. Miałaś rację,skręciłam kostkę. Pff,to cholerne skręcenie stawu skokowego. Mam tu jeszcze trochę zostać,ale wiesz,co jest najgorsze?
- Hm?
- Mam mieć 3 tygodnie aparat na nodze! Nie będę mogła się ruszać! - jęknęła zrozpaczona. - Ale wiesz co? Nie dam rady. Wyrwę się stąd przy najbliżej okazji.
- Dorcas - warknęła "groźnie". - Dorcas,jeśli spróbujesz stąd uciec,to obiecuję ci,że nie przeżyjesz!
    Wybuchły cicho śmiechem.
- No dobra. Ale i tak nie będę leżeć te trzy tygodnie. Wolę chodzić o kulach - uśmiechnęła się łobuzersko.
- Niech ci będzie.
        Porozmawiały paręnaście minut.
- Wiesz co? Ja już lecę. Nie wiem,czy Ann już wstała,zresztą chcę zjeść śniadanie w spokoju.
- Okej. Dzięki,że przyszłaś,tu tak nudno. Mogłabyś złapać Laurę na śniadaniu? Żeby wpadła do mnie,mam do niej sprawę. No i,przyjdź z Huncami i z Ann po lekcjach do mnie,ok?
- Jasne. Do zobaczenia - przytuliły się na pożegnanie.
   Na korytarzu było już paręnastu uczniów,zmierzających w stronę Wielkiej Sali.
         Lilka szła jednym z korytarzy,który był pusty. Widocznie większość uczniów szła inną trasą. Nagle, ktoś złapał ją mocno i stanowczo za ramię,ciągając ją przy tym za włosy. Poczuła ból i widziała też,że parę rudych pasm zmieniły miejsce zamieszkania na jej spodnie. Ktoś ciągnął ją w róg korytarza,to było pewne.. No tak,duże pomieszczenie przy WS. Strach ją sparaliżował; nie mogła krzyczeć,nie miała siły wyrwać się. Jej serce biło strasznie szybko;słyszała je.
      Poczuła,że przylega do zimnej ściany. Otworzyła odruchowo oczy. Spostrzegła czarne tłuste włosy,ziemistą cerę i haczykowaty nos. Jego oczy dokładnie lustrowały jej cerę,a prawa ręka trzymała jej podbródek. Tak blisko jej twarzy! Nagle,poczuła,że jej siła powróciła dwa razy większa. Gniew i ból zaczął się w niej gotować. Zaczęła krzyczeć :
- SNAPE?! ZOSTAW MNIE! PUŚĆ MNIE,NATYCHMIAST!
    Zwróciła tym krzykiem uwagi i parę osób stanęło,przyglądając się akcji.
- Lily,uspokój się! Chcę cię przeprosić! Daj mi coś powiedzieć!  - Evans próbowała zrzucić jego dłoń z jej twarzy. Trzymał rękę mocno. Au! Jak boli... Co za idiota!
- GDZIEŚ MAM TWOJE PRZEPROSINY! PUŚĆ,POWIEDZIAŁAM!
- Nie!
- SNAPE! KIEDY ZROZUMIESZ,ŻE NIE CHCĘ Z TOBĄ ROZMAWIAĆ?! DAJ MI ŚWIĘTY SPOKÓJ!
  Jego usta zbliżały się coraz bardziej...
- Lily,daj mi coś powiedzieć! - Snape  się nie poddawał.
- NIE! MASZ CZELNOŚĆ JESZCZE MNIE ZACZEPIAĆ?
  Po chwili do małego zbiegowiska dotarli  Huncwoci i Ann.
     Blondynka wystraszyła się strasznie. Remus widział,że jeszcze chwila,a i ona poleci na pomoc przyjaciółce. Zatrzymał ją. "Przecież Snape jest Śmierciożercą! Kto wie,co on umie?" wyszeptał jej do ucha. Nie była to otucha, zatrzęsła się jeszcze bardziej. "Da radę. Jak nie,to my wejdziemy do akcji,dobrze?". Pokiwała głową,obejmowana przez Remusa. Syriusz patrzył na Snape'a lekko rozbawiony i położył rękę na ramieniu Jamesa,który był najbardziej wściekły i wystraszony ( o Lilkę) ze wszystkich. Najchętniej pobiłby Snape'a,tylko Black go zatrzymywał. Jego Lily i ten gad tak blisko jej twarzy!  Glizdogon patrzył na sytuację z przejęciem,ale schował się za Blackiem.
    W końcu wyswobodził się z rąk Blacka i pobiegł bliżej Lilki. Widząc Pottera zbliżającego się do niej w celu pomocy powiedziała :
- Nie,nie podchodź! - jednym ruchem wyjęła różdżkę z torby.
"Mówiłem? Da sobie radę,jest cwana" szepnął Łapa Rogaczowi,kiedy szybkim ruchem ręki,zrzuciła dłoń prześladowcy z twarzy i skierowała magiczny patyk w stronę Seva,patrząc na niego zielonymi oczętami.
- ZOSTAW MNIE. NIE KONTAKTUJ SIĘ ZE MNĄ , DAJ MI ŚWIĘTY SPOKÓJ! JEŚLI MNIE JESZCZE RAZ DOTKNIESZ,TO POŻAŁUJESZ! ROZUMIESZ?
    Severus patrzył na nią poraz pierwszy ze strachem. Za to Rogaś był tak bardzo dumny z jego Lilki. Jego Lilusia dała radę Snape'owi! Ha!
- Teraz idź stąd. Nie wiem,idź do dormitorium,na Wielką Salę. Mnie masz NIE dotykać. Żegnam - powiedziała zbyt opanowanym tonem. Potem podeszła w stronę blondynki,która objęła ją ramieniem i razem odeszły szybko w stronę WS.
  Tłum zaczął przemieszczać się za dziewczyny,ciągle szepcząc : "Widziałeś Evans? Ale spławiła tego Snape'a!,"Dała sobie z nim radę,świetna jest!".
       Obok Pottera stał jakiś Puchon. Niebieskie oczy sprawiały wrażenie przystojnego,ale przy Jamesie nie miał szans.
- Jest idealna,zobaczysz,że będzie moja! - zaczął niebieskooki do kolegi.
- Nie radziłbym -  Potter uśmiechnął się ironicznie. Chłopak ze znajomym przyśpieszyli,a on  oparł się o ścianę łokciem,przy której stał oszołomiony Ślizgon.
- Nie pękaj z dumy,idioto - mruknął Snape,siedząc na kafelkach.- Ona będzie ze mną,zobaczysz.
-Nie bądź taki pewny. Ja będę o nią walczyć. A ty - powiedział kpiąco - A tobie radzę zostawienie Lily i moich przyjaciół. Bo porozmawiamy inaczej.
    Roześmiał się beztrosko na jego przekleństwa  i poszedł za tłumem. Po chwili dogonił przyjaciół.
______________________________________________________________________________
 Hej :)
  Strasznie trudno mi było zacząć pisać ten rozdział. Ale wena mnie nie zostawiła i oto jest! Jak Wam się podoba? :))
    Jak ta majówka szybko zleciała :c Tyle do zrobienia mam jeszcze :(
     Ile ja piszę ten rozdział! Jakieś 3 godz. :o Już kończę,
Do następnego,paa <333
Klaudia ♥
*Dumbledore "poluzował" zasady ubioru. Uczennicom pozwalał na zmienianie spódnic na spodnie,zwłaszcza,gdy zbliżała się jesień\zima.

3 komentarze:

  1. Dobry rozdział, czekam na następny! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Ale dużo się działo! Jest to jeden z najlepszych rozdziałów na tym blogu :* weny!
    Lily

    PS Nominowalam cię do Liebster Blog Award :) szczegóły u mnie :*

    OdpowiedzUsuń