piątek, 31 stycznia 2014

4. Powrót do wspomnień.

Przez ostatnie miesiące,udawało się im dochowywać tajemnicy. Byli ostrożni,nie chcieli być przyłapani na planie związania Lily z Jamesem. Mijały dni,a oni ustawiali terminy spotkań oraz najróżniejszych misji. Mieli coraz trudniejsze zadania,coraz więcej odpowiedzialności. Na razie udawało się im...
  Na razie.
***
Siedziała na łóżku,rozmyślając o tysiącach spraw. Dziewczyny wyszły do Huncwotów. Zastanawiała się,co tam robiły. James latał na miotle. Lekcje były odrobione,pokój posprzątany.
  Podeszła do kufra i wyciągnęła z niego grubą księgę.
        Otworzyła album ze zdjęciami,związanymi z czarodziejskim światem,robione zwykłym,mugolskim aparatem i przyjrzała się pierwszej fotografii.
  Na zdjęciu była mała,ruda dziewczynka,trzymająca w dłoni list.
Dzień dostania listu.
Z Hogwartu.
 Z rana świeciło już słońce,nie dając ani odrobiny ochłodzenia  w lecie. Drzewa lekko się kołysały,poddając się sile wiatru,a ptaki śpiewały wesoło piosenki,ciesząc się z miłego ciepła.
Dzień był piękny,spokojny. Jeden z pierwszych dni wakacji.
 Promienie Słońca oświetlały jasną twarz rudowłosej. Po chwili z łóżka wygramoliła się jedenastoletnia dziewczynka. Lily Evans przetarła zielone oczy i podeszła do okna,podziwiając naturę i pogodę.
Poszła do łazienki i zdziwiła się, bo w domu nie słyszała rozmów,dźwięku zagotowanej wody czy nawet kaszlnięcia palacza tytoniu,jej taty.
Cisza.
Po paru minutach, zeszła na dół ubrana w kremową sukienkę,czarne baleriny i włosy związane w koka,którego nauczyła ją jej siostra,Tunia. Poszła do kuchni.
    Pokój był urządzony,jak inne,tradycyjne. Od lewej strony drzwi,znajdowały się blaty,ozdobione miską owoców, czy wazonem z kwiatami. Kuchenka,na której stały garnki i patelnie. Zlew był czysty,wszystkie sztućce na odpowiedniej półce,leżały czyste.Szafki stały,aż do najbliższego rogu pokoju. Niedaleko był brązowy stół,nakryty białym obrusem,w drobne,pastelowe kwiatki. Dookoła niego były krzesła z drewna. A niedaleko okno,skąd było widać podwórko.
 Brązowe odcienie,powodowały przytulne wrażenie pomieszczenia.
 Spojrzała na nową,żółtą karteczkę doczepioną za pomocą magnezu do lodówki. Pisało na niej :

                                                Lily !
Ja z mamą musieliśmy iść dziś do pracy. Mamy teraz radę,jako że dyrektorka jutro wyjeżdża,wszyscy muszą dostać od niej instrukcje wobec uczniów.
  Petunię poszła do koleżanki,gdy będziemy wracać zgarniemy ją,a będziemy po 16 :00 w domu.
Uważaj na siebie.
Przepraszam Cię,skarbie.
Tata.

Jej twarz spochmurniała,a po policzku poleciała łezka.
Znowu spędzi sobotę sama,chyba że Sev wpadnie do niej.
- Lily,nie płacz. Rodzice musieli jechać do pracy,a Tunia musi pewno porozmawiać z koleżanką z klasy - tłumaczyła sobie,starając być dzielna. Nie było to łatwe,bo nie lubiła zostawać w domu,sama.
  Było po 10 :30,a ona siedziała w kuchni,pijąc szklankę zimnej lemoniady. Już wycierała szklankę,gdy przez otwarte okno wleciała biała sowa, z listem przy nóżce.
- To niemożliwe.
Odplątała pakunek od sówki,a ta delikatnie dzióbnęła ją w dłoń i odleciała.
- Jadę do Hogwartu !

***
Pamiętała,jak się wtedy cieszyła.
Z Severusem.
 Na następnym zdjęciu była z Sevem,kiedy bawili się na huśtawkach.Tam się poznali,wtedy on powiedział jej o Hogwarcie,o tym,że jest czarownicą.
Razem nad rzeką podczas wakacji.
I znowu popłynęła jej łezka,tak jak kiedyś.
Starła ją szybko.
Nie mogła uwierzyć. Jej przyjaciel... Rozpłakała się. Oni byli kiedyś tak blisko,razem.
A teraz?
On zszedł na drogę Śmierciożerców. Wolał Czarną Magię,od niej,od jej przyjaźni. Tyle razy próbowała wyciągnąć go z tego błota. Ale kiedy nazwał ją szlamą,straciła nadzieję. On chciał tam być,tkwić w bagnie,nie chciał wychodzić. Nie chciał pomocy. Nie szukał jej.
I nie dostrzegał dłoni,wyciągniętej do niego,gotowej pomóc w każdej chwili,ale on tylko odpychał ją.
Aż ją zabolało.
Wtedy się opamiętała.
I znowu zaczęła płakać.
***
- Czuję się,jak w jakimś filmie akcji,gdzie są agenci - powiedziała szatynka,o brązowych oczach . - Jak szpieg.
- Ja też - szepnęła Ann. - Ale źle się czuję,że tak Lily oszukujemy - miała smutne oczy i Dor to zauważyła.
   Ann to długowłosa blondynka. Posiadaczka niebieskich,głębokich oczu. Ma świetną figurę i jest chuda.Cerę ma jasną,ale nie tak,żeby mieć piegi. W sumie jest delikatna,śliczna,ale ma niską samoocenę. Czasami czuje się piękniejsza,mimo to często nie myśli o sobie,jako o osobie,silnej psychicznie,jak i fizycznie,o osobie mądrzejszej,o osobie ładnej.
  Dziękowała każdego dnia,że ma takie przyjaciółki,jej największy prezent od losu.
Tak,jak Remus,dziękowała każdego dnia.
  Miała ciężkie dzieciństwo,o którym wiedzieli tylko jej najbliżsi.
    Gdy była mała, zmarli jej rodzice,czarodzieje.  Zabiła ich Bellatrix Black,z polecenia Lorda Voldemorta. W wieku dwunastu lat,po dowiedzeniu się więcej o Śmierciożercach, postanowiła,że pomści rodziców. Nawet,gdyby miała płacić za to życiem.
 Ich gospodyni,pani *Rosaleen,była jej najbliższą rodziną. Ona ją wychowywała.
Tak,Ann Smith miała trudne dzieciństwo.
- Ann,słońce - przytuliła ją. - Wiesz,że robimy to dla niej,dla jej dobra -uśmiechnęła się i dodała przyciszonym głosem - Wiemy,że ona go kocha,po prostu nie jest pewna swoich uczuć.
 Ann też się uśmiechnęła .
- No,tak lepiej - rzekła Dor,patrząc na przyjaciółkę.
***
 Dziewczyna otarła łzy. Już się uspokoiła. Wspomnienie o Severusie Snape'ie wywoływało u niej wielki ból,ale dała radę się z nim uporać.
Mimo to przekręciła stronę - i w resztach łez, uśmiechnęła się.
Na zdjęciu były trzy dziewczynki : ruda Lily, blond Ann i szatynka Dorcas. Byli też Huncwoci.Wszyscy się uśmiechali. Były wtedy w wagonie,razem z chłopakami.
 Stała na  magicznym peronie i oglądała się,zaciekawiona. Wszystko było dla niej takie,magiczne, inne i piękne.
Co prawda, Severus opowiadał jej o tym miejscu,ale wyobrażać sobie,a widzieć coś,to dwie inne sprawy.
- Pięknie,prawda? - Snape widział zaciekawione spojrzenie Lily,uśmiechał się. - Chodźmy, musimy poznać uczniów,którzy chcą być w Slytherinie. - zauważył zdziwione spojrzenie rudej i dodał - No wiesz,żeby mieć znajomości. O ! Chodźmy,są Ślizgoni .
- Sev,nie obrazisz się? Chciałam,pójść do tamtych dziewczyn - pokazała brodą na dwójkę dziewczynek.- Wyglądają  przyjaźnie.
- No dobrze,ale potem podejdź do mnie - Snape uśmiechnął się,gdy Lily przytuliła go.
Chłopiec podszedł do grupy,wyglądającej na Ślizgonów,a Lil poszła do dziewczynek :
- Cześć - uśmiechnęła się,przyjaźnie. - Jestem Lily. Lily Evans.
Dziewczynki uśmiechnęły się.
- Ja jestem Dorcas Meadowes,a to Ann Smith.- Blondynka o imieniu Ann,uśmiechnęła się do Rudej.
Dziewczynki rozmawiały,poznawały się. W sumie,po paru minutach,wszystkie czuły się,jak przyjaciółki.
- A do jakiego domu chcecie należeć?
- Do Gryffindoru - odparły.
- Moi rodzice należeli do domu Lwa - odezwała się Ann.
-  U mnie mama - powiedziała Dor. - A u ciebie?
- Nie,moi rodzice są mugolami.  A tak w ogóle, jakie cechy cechują Gryffindor?
-  Męstwo, odwaga, szczerość...
- Aha. W sumie,bardziej podoba mi się Gryffindor niż Slytherin. Jakoś lepiej mi się kojarzy. Widzicie tego chłopca? Nie,tego z długimi czarnymi włosami? Tak? To mój przyjaciel,Severus Snape. On chce być w Slytherinie.
- W Slytherinie? Ja tobym nigdy nie chciała tam trafić -rzekła Dorcas- Pogadamy o tym w wagonie. Lily,idziesz?
- Poczekacie chwilę? Pójdę powiedzieć Sevowi,że z wami idę. - I już jej nie było.
- Hm. Ten Snape jest dziwny... A Lily słucha się go,jakby był jej ochroniarzem,czy ojcem,żeby mu meldować wszystko... - powiedziała szatynka,a blondynka niepewnie przytaknęła jej.
***
- Mówiłem,żeby pogadać w wagonie,a teraz będziemy musieli się do kogoś przysiąść. - jęknął przystojny James Potter,zwracając się do  Syriusza Blacka,  Remusa Lupina oraz do niskiego chłopca o imieniu Peter.
- Miałeś rację. - burknęli,dla świętego spokoju.
Przeszli kawałek korytarza,zaglądając do paru drzwi.
- Dobra,może znajdziemy jakieś fajne dziewczyny i waa..... - Potter nie dokończył,skupiając uwagę na długich,rudych włosach oraz twarzy ich posiadaczki. Ona przeszła obok niego,spojrzała się,uśmiechnęła lekko i poszła za jakąś szatynką i blondynką.
- James?
- Jaka ona piękna - wyszeptał,patrząc się na miejsce,w którym stała niedawno jego wybranka.
Lily Evans.
***
- Uff,myślałam,że nie znajdziemy wolnego wagonu - powiedziała Lil,która z pomocą przyjaciółek,wrzucała bagaż na półkę.
- Ja też.
Rozsiadły się na siedzeniach.
Z przyjaciółkami była tylko ciałem,w głowie miała chłopca,którego widziała,gdy szła za dziewczynami. Wydawał się jej sympatyczny,sprawiał wrażenie miłego. Był przystojny,mimo swojego wieku. Z pewnością miał jedenaście lub dwanaście lat. Jego oczy były takie głębokie i ciepłe. 
I czekoladowe. Nigdy takich nie widziała.
- Lily?
Ruda otrząsnęła się z transu.
- Yyy?Tak,tak.
- Czy wiesz,o co w ogóle się pytałyśmy?
- Ta... Nie,przepraszam, zamyśliłam się.
- Nie uważasz,że zachowujesz się dziwnie? Bo słuchasz się tego Severusa,jakby prowadził dziennik twojego dnia. -Meadowes mówiła,co myślała,nie owijała w bawełnę. Mówiła prosto z mostu.
- Nie ! On jest moim przyjacielem,wprowadził mnie w ten świat. I jestem mu za to wdzięczna. - uśmiechnęła się. - Poza tym,jest naprawdę miły i przyjacielski.
- Lily,wydaje mi się,że Dorcas ma rację - rzekła niepewnie Ann. - Nie chcę,żebyś to odebrała,jako że zabraniam ci się z nim spotykać,ale nie wydaje mi się,że Severus jest trochę... mroczny?
 - No właśnie - przytaknęła  z entuzjazmem Dor. - On chce być w Slytherinie,a mama opowiadała mi,że tam praktykują Czarną Magię. 
Ann widząc zdziwione spojrzenie Lilki, powiedziała :
 - Czyli zaklęcia,które powodują ból np. Crucio,czy zabijające Avada Kedavra.
Rozmawiały parę minut. Na początku niechętnie o Severusie,potem o Hogwarcie. Postanowiły,że jeśli trafią do tego samego domu,urządzą sobie wieczorne pogadanki.
W tej chwili w drzwiach wagonu, stał blondyn z miłymi,miodowymi oczami. Miał na twarzy blizny i różne zadrapania. Był trochę blady,ale lekko uśmiechnięty.
- Przepraszam,możemy tutaj siąść ? Nie możemy znaleźć wagonu... - tłumaczył Lupin.
- Jasne,nie ma sprawy - przywitała ich Dor,a dziewczyny kiwnęły głowami.
Wtedy do wagonu weszły cztery osoby. 
Remus Lupin podszedł do najbliższej dziewczyny,przedstawił się ,ucałował dłoń Ann,( gentlemeni :\ Ja też chcę takiego znaleźć ! Dop. Autorki ) a ona wstawała,przedstawiała się i uśmiechnęła.
 Huncwoci poszli w ślady Lupina.
Od początku,rude włosy przykuwały jego uwagę. Podszedł do ostatniej dziewczyny.
- James Potter - przedstawił się i ucałował jej dłoń. Co jak co,Huncwoci mieli maniery. Marzenie !
- Lily Evans - Ruda lekko się zarumieniła,uśmiechnęła.
 Ha ! ** Jakie on ma szczęście,nie do wiary ! Zakochał się parę minut temu,a teraz siedzi przy swojej wybrance. Uśmiechał się i zagadywał ją. Ona też chyba go polubiła,bo spoglądała na niego z szczerym uśmiechem, swoimi pięknymi oczami.
A on patrzył na nią,jak zaczarowany.
 Rozmawiali i poznawali się. Pytali się o swoje ulubione kolory. Wyobrażali sobie Hogwart,nauczycieli i wyglądający rok szkolny. Mówili o swoim pochodzeniu,o dawnych mugolskch szkołach,do których przecież niedawno uczęszczali. Minęła jakaś godzina.
I znowu  drzwi wagonu otworzyły się,a w nich był chłopiec o czarnych tłustych włosach z haczykowatym nosem.
- Lily? - Snape rozejrzał się,niepewnie po znajomych Evans - Możemy porozmawiać?
- Jasne.
Wyszli na korytarz,zostawiając zaciekawionych chłopców,w tym lekko zdenerwowanego przyszłego Rogacza***. Od razu zaczęli o nim rozmawiać.
- Idziemy do MOICH znajomych? - zaakcentował przed ostatnie słowo.
- Sev,a może byś przyszedł do nas? - zapytała Lily,wyobrażając sobie kolegów Seva,z opowiadań dziewczyn i chłopaków. Przeszły ją ciarki. - U nas jest miło,rozmawiamy sobie o Gryffindorze...
- O Gryffindorze?!
- No tak. - Lily mimo że znała Seva,ten nigdy na nią nie krzyknął. Widocznie,jego "znajomi" już na niego podziałali.- Ale jest fajnie. I się poznajemy,a wszyscy są mili.
- Wiesz,może spotkamy się, jednak w Hogwarcie,dobrze? Widzę,że to nie ma sensu. Najwyżej po przedstawiamy się w Hogwarcie. -uśmiechnął się,ale uśmiech nie dosięgał jego oczu. Jednak bardzo szybko się ogarnął.
- Nie będziesz się gniewał?
- Nie. Oczywiście,że nie.
- Dziękuję. To do zobaczenia. - uśmiechnęła się i poszła do wagonu,w którym miała swoich przyjaciół.
 - I co? - zapytali,kiedy Evansówna zamknęła drzwi. 
- A co ma być? Postanowiliśmy,że porozmawiamy w Hogwarcie. 
- Uff. - Wszyscy odetchnęli cicho,żeby Lil nie zauważyła. Martwili się,z opowiadań dziewczyn o Snapie-ochroniarzu,że wyrwie Lil od nich,oddzieli czy nawet porwie.
A tego nie chcieli,bo była ich przyjaciółką. Znali się dopiero parę godzin,ale czuli się, jak najwięksi przyjaciele.
- Zrobimy sobie zdjęcie? Na pamiątkę? - zapytała Ann,pewniejsza siebie,troszeczkę.
- Jestem za !
Blondynka wyciągnęła aparat,poczekała,żeby wszyscy "upozowali " i znaleźli się w fotce.
Pyk !
A każdy miał z tego dnia zdjęcie.
Pierwsze zdjęcie,pierwsze spotkanie,pierwsi przyjaciele w Hogwarcie.
***
Uśmiechnęła się, znowu. Miała wspaniałych przyjaciół. Kochała każdego,nawet wrednego Syriusza,a nawet Jamesa. Odrobinkę,tylko troszkę,trochę..
A właściwie bardzo,bardzo mocno. Nie ważne,czy Petera mierzyła z Ann,wszystkich kochała.
Całą paczkę.
Na następnym zdjęciu była Lily w ręczniku, z mokrymi włosami oraz z oczami,z których biły pioruny. Niedaleko stał James,patrząc na nią,właściwie,pożerając ją wzrokiem. Pamiętała,że była to chyba czwarta klasa. Zaśmiała się w duchu : " Nie pamiętam nawet,dlaczego się, wtedy posprzeczaliśmy ".
 Następna fotografia była zrobiona w zimę,w 5 klasie. Oczywiście,nie obyło się bez bitwy na śnieżki. Dziewczyny dzielnie atakowały,ale to Huncwoci wygrali wojnę. Potem napili się herbaty,zjedli parę kanapek i poszli do zamku. Jeszcze,gdyby zostali minutę dłużej,wrota zostałyby zamknięte i całą noc spędziliby na dworze,czy w jakimś barze.
  Postanowiła,że musi poprosić mamę,żeby przysłała zdjęcia. W wakacje nie miała na to czasu,bo Dursley'owie ciągle przychodzili do jej domu,a to na obiad,na kolację czy podwieczorek. Rodzice wymagali od niej,żeby być na każdym spotkaniu.
Dziewczyna poszła się umyć. Gdy wróciła,wzięła pergamin,przerwała go na dwie części i nabazgrała dziewczynom :
"Dobranoc ;)
Lily "
Niedługo potem zasnęła,pogrążona w wspomnieniach.
***
Hej ;)
Notka skupiona głównie na Lily,która obchodziła urodziny 30 stycznia :*
Pięć dni po mnie :P
No,niedługo koniec semestru,więc mniej popraw,a więcej czasu na pisanie :D
Muszę ogarnąć jeszcze zakładki,no i zacznę pisać rozdział :3
Przepraszam za błędy,nie sprawdzałam dokładnie,bo jestem straaasznie zmęczona tym tygodniem.
Buziaczki :*
Klaudia ♥
* Rosaleen - pani domu z "Sekretne życie pszczół".
**Uważam,ze James starał się długo o Lily :D Myślę,ze każdy może zaznać miłości :) Nawet jedenastoletni chłopiec :) xD
*** Chłopcy byli nazwani Huncwotami,dopiero w Hogwarcie ;)

2 komentarze:

  1. trochę krótki rozdział, mam mały niedosyt. ;c ale czekam na dalsze posty! :)

    obserwujemy? zacznij, odwdzięczę się :) Mój blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Chciałam dodać parę innych scen,ale miałam dodać 30 stycznia,a i tak wyszło ze spóźnieniem ;)

      Usuń